środa, 17 lipca 2013

2.



Kolejne kilka dni upłynęły mi na pracy. Pogodziłam się również z myślą, że jesteś gdzieś obok. Właśnie kończę jeść obiad i zaraz zbieram się do wyjścia. Skoro już dostałam ten bilet to szkoda by się zmarnował. Pogoda była dziś łaskawa i nie padało. Razem ze mną w autobusie jechali kibice. Mam wielki szacunek do osób, które całym serce wspierają swoją drużynę i są na każdym meczu. Pokazałam bilet i szłam w kierunku wyznaczonego miejsca. Siatkarze obu drużyn się rozgrzewali. Wśród nich zobaczyłam też Ciebie. Zawsze uwielbiałam patrzeć jak grasz. Widziałam wtedy ile pasji i serca wkładasz w to co robisz. Podczas jednego meczu, słyszałam jak dziewczyny siedzące za mną rozmawiały między sobą. Jak usłyszałam, że w łóżku musisz być niezłym tygrysem to myślałam, ze tam zejdę ze śmiechu. Prawda była zupełnie inna. Twoja delikatność i namiętność była zdecydowanym przeciwieństwem tego, jaki byłeś na boisku. Odgoniłam od siebie te myśli bo nie przyszłam tu po to, by wspominać nasze życie intymne. Siedziałam dość blisko więc to była tylko kwestia czasu nim mnie zobaczysz. Uśmiechnąłeś się, ale odwróciłam wzrok. Nie było mi łatwo się zdecydować czy powinnam przychodzić, a Ty jeszcze uśmiechasz się z tymi dołeczkami, które tak uwielbiałam. Mecz się zaczął. Zadziwiłam samą siebie, gdy cieszyłam się z każdego punktu, który Resovia zdobyła. Ty również miałeś w tym swój udział. Na przerwach zerkałeś na mnie, a ja wiedziałam, że dłużej tak nie wytrzymam. Po drugim secie musiałam wyjść. Kiedy tylko znalazłam się z dala od ludzi, zaczęłam płakać. Wszystko przed czym uciekałam i walczyłam tam w środku, ponownie dało o sobie znać. Uczucia jakimi Cie darzyłam, odrodziły się na nowo. Nie zamierzam już uciekać sama przed sobą. Kocham Cie.
Nie wiem ile czasu przesiedziałam w parku, ale i tak nie miałam po co wracać do domu. Mieszkam sama. Nawet nie mam żadnego zwierzątka. Ciężko byłoby mi się pogodzić z kolejną stratą. Wracając już późnym wieczorem, domyśliłam się, że Resovia wygrała mecz. Kibice wychodzący z baru śpiewali i wymieniali Twoje nazwisko. Swój pierwszy występ w klubie możesz uznać, za udany. Wiem, że władze podjęły dobrą decyzję walcząc o Ciebie. Ja poddałam się bez walki.
Gorąca woda i zapach jaśminu pomogły mi się rozluźnić. Jutro mam zajęcia dopiero po południu, będę miała możliwość spędzenia całego poranka w łóżku. Z drugiej strony, dzięki pracy mogę zająć się czymś innym niż rozmyślanie o czekoladowych oczach i cudownym uśmiechu, jakim mnie obdarzyłeś. Wtarłam w ciało balsam i poszłam do łóżka. Sen przyszedł bardzo szybko. 
Następnego dnia obudził mnie telefon. Byłam zła. Chciałam spędzić więcej czasu w łóżku. Nie znałam numeru więc nie odbierałam. Jednak osoba po drugiej stronie nie dawała mi możliwości ponownego zaśnięcia. Telefon dzwonił i dzwonił. Kiedy wreszcie odebrałam, załamałam ręce. Jeszcze śnie prawda? Dlaczego upatrzyli sobie akurat naszą szkołę? Jest tyle lepszych szkół językowych w mieście, a On akurat musiał zadzwonić tu? Chyba zwariowałam. Ponownie zgodziłam się na współpracę z Rzeszowskim klubem.
Siedziałam na trybunach i czekałam, aż siatkarze skończą trening. Wczoraj zostałam poproszona o pomoc w nauce polskiego. Nie wiem co mną kierowało, że przystałam na to. Może chciałam spędzić z nim trochę czasu. Guzik prawda. Chciałam zobaczyć czy on darzy mnie jeszcze jakimś uczuciem. Kogo ja chce oszukać? To co Cristian do mnie czuł, minęło z dniem w którym nie wróciłam do Maceraty. Z zamyśleni wyrwała mnie obecność siatkarza. Nawet nie zauważyłam  kiedy skończyli trening.
- Zaczynamy od dziś ? – jego głos był słodki, ale i stanowczy. Chyba to mnie trochę orzeźwiło.
- Nie. Potrzebuje Twój rozkład treningów bym mogła rozpisać zajęcia i móc je dostosować do swojego grafiku.
- Rozumiem. – chłopak wyciągnął kartkę z torby.
- Jeśli zostawisz mi swój numer to jutro dam Ci znać. – Cristan wstał i zawiesił torbę na ramię.
- Mam ten san numer od 6 lat. – popatrzył na mnie i odszedł. Tym samym dając mi do zrozumienia,  że przez ten cały czas, czekał na jakąkolwiek wiadomość ode mnie. Zrobiło mi się przykro, że jest taki oschły, ale czego ja się spodziewałam? Muszę podejść do tego zawodowo. Tylko nauka. Nic więcej. 
W mieszkaniu rozpisałam każdy możliwy dzień. Jeśli mu się nie będzie pasowało to trudno. Nie zamierzam rezygnować ze wszystkiego. Wzięłam szybki prysznic. Będąc już w mojej ulubionej piżamie w motylki siedziałam na wprost szafy i zastanawiałam się jak to zrobić by znów się nie rozkleić. Dawno temu zapisałam numer na kartce i wrzuciłam do pudełka. Raz nawet chciałam zadzwonić by tylko usłyszeć jego głos, ale zamiast tego..leżałam na łóżku i ryczałam jak dziecko. Skoro On już tu jest to muszę się zmierzyć z przeszłością. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam pudełko. Wspólne zdjęcia z wakacji. Kartki na walentynki i urodziny. Prezenty, które Cristian dawał mi bez okazji. Z małego pudełeczka wyciągnęłam łańcuszek, który Włoch podarował mi w pierwszą rocznicę naszego spotkania. Mała perełka zawieszona na delikatnym srebrnym łańcuszku. Po powrocie do Polski, nosiłam ją, ale z czasem musiałam schować. Wiedziałam, że to nie pomoże mi w poradzeniu sobie z sytuacją. Wprowadziłam numer do telefonu i ponownie zamknęłam pudełko w szafie.
Z samego rana miałam zajęcia. Wzięłam kubek z gorącą kawą i wyszłam z mieszkania. Czekając na autobus zadzwoniłam do Cristiana. Domyślam się, ze śpi skoro nie odebrał. Może oddzwoni. Po chwili telefon się odezwał. Przekazałam mu informację o jutrzejszym spotkaniu.


_________
kolejna notka za mną :) jest mi miło widząc, że czytacie i zostawiacie po sobie ślad. To bardzo pomaga w pisaniu. Jesteście kochani! ;*

2 komentarze:

  1. http://nobody-sees-nobody-knows.blogspot.com/2013/07/chapter-four.html zapraszam na 4 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cristian po polsku? To musiałoby brzmieć cudownie :) Myślałam, że coś wydarzy się po meczu, ale w takim razie czekam na pierwszą lekcję.

    OdpowiedzUsuń